Maria Pilarczyk: Upiory przeszłości?

Nie milkną głosy oburzenia i rzekomego przerażenia po białostockich obchodach 82. rocznicy powstania ONR. Emocje w tym temacie wywołuje dziś dosłownie wszystko, od obecności przed ołtarzem Pana narodowych radykałów po rodzaj słuchanej przez nich muzyki. Wszystko podsycają, oczywiście, zagraniczne, ale dla niepoznaki polskojęzyczne media i “światłe autorytety” na ich usługach. Doszło więc do tak kuriozalnych sytuacji, jak ta, gdy ateiści bronią swoich tez wybiórczymi słowami z ewangelii, a tzw. “katolików” oburza widok młodych ludzi klękających przed Bogiem. Najgorsze jest jednak zachowanie hierarchów Kościoła katolickiego, którzy nie po raz pierwszy stają po stronie politycznej poprawności przeciwko swoim wiernym. Wszystko stanęło na głowie, pojęcia zostały nawet tak powypaczane, że osoby broniące porządku dziś nazywa się wywrotowcami, a dobro narodu – międzywojennym ekstremizmem. Straszy się masy ludźmi, którzy działają dla ich dobra, ale przeciwko interesom obcych, antypolskich sił.

Gdzie więc szukać porządku? Jest jedno takie miejsce, gdzie spotykają się najbardziej wartościowe siły twórcze, jedno takie miejsce, gdzie duch przeważa nad materią, gdzie jeszcze toczy się walka – jest to Obóz Narodowo-Radykalny. Atakowany z każdej strony nie ustępuje żadnego pola, a nawet więcej, ciągle zdobywa wciąż nowe. Jest to spowodowane jednym prostym faktem – stoimy po właściwej stronie, a to, co dobre, wbrew przeciwnościom, zawsze, prędzej czy później zwycięża. Idziemy równym, spokojnym krokiem do tego zwycięstwa, ufając nie tylko Bogu, ale również sobie wzajemnie. Musimy być, jak nigdy, rozważni – falstart zbyt wiele by nas kosztował i byłby zjawiskiem katastrofalnym w skutkach, z drugiej jednak strony nie możemy odwlekać w czasie rewolucji myśli, do której jesteśmy przecież powołani. Musimy wznieść się na wyżyny poświęcenia, na wyżyny twórczości i doskonałości, która chociaż niemożliwa, jest naszym celem. Jesteśmy ludźmi z krwi i kości i jak wszyscy inni posiadamy pewne wady i słabości, którym jednak nie pozwalamy sobą kierować – to nas odróżnia od reszty i stanowi fundament naszej pracy. „Każdy, kto staje się organem myśli, musi być traktowany jej miarą; każdy, kto staje się narzędziem życia narodowego – badanym być musi, czy funkcje swoje spełnia” pisał Stanisław Brzozowski w “Legendzie Młodej Polski”. Naszą myślą jest narodowy radykalizm, więc nie powinno nas wcale dziwić, że stawiamy przed sobą tak wielkie wymagania, naród – tak wielkie oczekiwania, a los – przeciwności. A największa z tych przeciwności wcale nie jest zewnętrza, ale tkwi w duszy każdego z nas. Za naczelną wadę więc, nie tylko naszą, ale ogólnoludzką, należy uznać lenistwo i to ono stanowi zazwyczaj początek dalszego upadku. Jako narodowi radykałowie przyjmujemy na swoje barki wielką odpowiedzialność, wielkie zobowiązanie pracy, tym większe im większe są nasze naturalne predyspozycje. Nie możemy oddać władzy nad sobą lenistwu, które być może często sami przed sobą będziemy tłumaczyć rzekomym pragmatyzmem. Musimy więc być aktywni na przekór biernemu środowisku, które zmienimy i uszlachetnimy własnym przykładem.

Człowiek działający w organizacjach społeczno-politycznych jest jak lampa oliwna. Przychodzi on do organizacji z określonymi pokładami ideowego paliwa, które zużywa w codziennej działalności. Można więc powiedzieć, że płaci on za działalność cenę liczoną w zubożeniu wewnętrznym. Człowiek żyje, działa, ale coś już w oddali wieści jego koniec. Wewnętrzny niepokój pojawia się zazwyczaj przedwcześnie, gdy jeszcze w środku jest wystarczająco dużo energii, by palić się przez jakiś czas. Niepokój daje jednak możliwość uratowania siebie i jest sygnałem, że trzeba zatroszczyć się o swoją duszę, bo wkrótce może być za późno i zostanie tylko pustka. Nie uważam, żeby rozwiązaniem tej sytuacji było zaniechanie działań. Działania są wyrazem naszych poglądów, uzewnętrznieniem duszy i muszą być prowadzone tak długo, jak długo w naszym wnętrzu pozostało choć trochę energii zdolnej do walki z materią. Żeby uchronić się od dekadentyzmu, który pojawia się zawsze wtedy, gdy zwątpimy w to, co przez lata wyznaczało sens naszego życia. Musimy stale uzupełniać swoje wnętrze o zużyte w procesie życia substancje. Niewyczerpanym źródłem tych substancji jest zawsze wiara w Boga, która jednak nie u wszystkich jest wystarczająco silna, by móc wywołać porządne rezultaty. Dodatkowego wsparcia dla naszego wnętrza można więc poszukać w innych uszlachetniających formach życia, jak m.in. w zanurzaniu się w wytwory kultury czy obcowaniu z przyrodą, która jest symbolem harmonii i prostego dobra. Szukajmy też wsparcia w innych ludziach i wielkich słowach. Używajmy tak wielkich słów, jakie tylko zdołamy unieść swoimi czynami. Dlatego jeżeli np. jesteśmy w stanie udźwignąć słowa o Rewolucji, nieśmy je na sztandarach nadal, ale spodziewajmy się, że to od nas będzie się najwięcej wymagało nie tylko wiedzy, ale i poświęcenia w jej czasie.

Pamiętamy, że nie jesteśmy upiorami przeszłości, epigonami lat międzywojennych, ani wyrzutami sumienia Jesteśmy przyszłością, więc czymś znaczenie więcej, niż nam się na co dzień, pozornie wydaje. Nie jesteśmy zbłąkanymi duszami, które trafiły na świat w niewłaściwym momencie, które się spóźniły się na spektakl, w którym miały grać główną rolę. Żadne czasy przed nami nie były dokładnie takie, jak je sobie wyobrażamy; żadna chwila przed nami nie była idealną – tę doskonałość dopiero musimy tworzyć i do niej zmierzać. Historia się nie skończyła, tym bardziej jej dalszy przebieg nie jest z góry przesądzony. Musimy przestać wierzyć w pewien automatyzm dziejów, pesymistyczny determinizm czyniący z człowieka tylko nic nieznaczące ziarnko piasku. Musimy znów uwierzyć w uśpioną, ale wciąż obecną wielką siłę tkwiącą w idei narodowego radykalizmu i stać się jej godnymi kontynuatorami. Odrzućmy zbyt „pragmatyczne” podejście, zabijające idealizm, z drugiej jednak strony bądźmy osobami twardo stąpającymi po ziemi, bez czego nie da się zmienić świata. Dziś potrzebuje on przede wszystkim zwykłych ludzi, codziennego poświęcenia, życia według zasad, jakie wyznajemy. Codziennego przezwyciężania słabości, a nie kreowania się na osoby doskonałe, nieomylnych tytanów i bohaterów – nimi może uczynić nas tylko historia. Jesteśmy nacjonalistami, nasze działania nie mieszczą się w panującej obecnie logice opartej na bilansie materialnych zysków i strat. My stawiamy wszystko na jednej szali, bo wiemy, że ostateczny cel jest tego wart. Dla nas nie liczą się pieniądze, nie liczą się wygody doczesnego życia, żyjemy ideą i tylko dla idei. Niech nazywają nas szaleńcami, wichrzycielami, romantykami – możemy być tylko z tego dumni! Oderwani od krępujących sideł materializmu zmierzamy przez nieznane do gwiazd.

 

Maria Pilarczyk

---

Podobają Ci się nasze inicjatywy? Wesprzyj nas

Udostępnij Tweet Udostępnij Wyślij