W ubiegłą sobotę, 5 października, ulicami Wrocławia przeszedł jedenasty marsz lobbystów środowisk homoseksualnych, organizatorem spędu było Stowarzyszenie Kultura Wolności. Całe to dziwowisko prowadzone przez dwóch wymalowanych panów, chwalących się rozentuzjazmowanym nastolatkom swoimi makijażami, było objęte patronatem prezydenta Wrocławia, pana Jacka Sutryka.
Na temat owych kolorowych blamaży, które pojawiają się na mapie całego kraju, zostało powiedziane i napisane już naprawdę wiele.
Bębny, kolorowa, nieświadoma młodzież, najliczniejsza w przekroju wieku 13-17 lat, skandowały o wolnej miłości i uciśnieniu społecznym, lepszej, kolorowej Polsce oraz wprowadzeniu homo propagandy do placówek szkolnych i urzędowych, o tym wszystkim, co establishment tego światka (w dużej mierze zagraniczny) i samorządy miast, fundują nam od kilku lat.
W sobotę zobaczyliśmy za to paru godzinny paraliż centrum miasta i prawie wszystkich linii autobusowych i tramwajowych, korki, utrudnienia, postawioną w stan najwyższej gotowości służbę policyjną, drogówkę, prewencję, służby specjalne, policyjnych negocjatorów, armatki wodne oraz kilkadziesiąt samochodów policyjnych.
Panie prezydencie, opłacało się blokować połowę miasta, aby garstka uczestników barwnej szopki mogła sobie potańczyć na ulicach Wrocławia?
Dalszy nasz komentarz jest tutaj zupełnie zbędny.