Od 15.08.2021 oczy całego świata zwrócone są na Afganistan, przejęcie stolicy – Kabulu przez talibów wstrząsnęło opinią publiczną.
Przypomnijmy, iż obecna sytuacja ma swoje korzenie w 2001 roku i słynnym ataku na World Trade Center. 07.10.2001 roku Amerykanie rozpoczęli operację „Trwała Wolność”, celem której miało być pokonanie przebywających w Afganistanie terrorystów. USA deklarowało chęć pomocy w odbudowie kraju i stworzenie demokratycznych struktur państwowych. Swój udział w operacji miało również polskie wojsko, od 2001 roku w Afganistanie służyło ok. 28 tys. polskich żołnierzy.
Porozumienie pokojowe pomiędzy Stanami Zjednoczonymi i talibami podpisane zostało 29.02.2020 roku, Amerykanie zadeklarowali wówczas wycofanie swoich wojsk z Afganistanu w ciągu 14 miesięcy. W kwietniu 2021 nowo wybrany Joe Biden zadeklarował, iż ostatni żołnierze opuszczą Afganistan najpóźniej 11 września, w rocznicę zamachów na WTC.
Podkreślić należy, iż choć przejęcie władzy przez talibów było przewidywalne (afgańskie siły bezpieczeństwa były zbyt słabe, aby samodzielnie obronić kraj), to nikt nie spodziewał się, iż stanie się to w tak krótkim czasie.
Nie wolno zapomnieć nam, iż Polska za obecność wojskową w Afganistanie zapłaciła ogromną cenę, nierzadko cenę życia. Od 2002 roku Polski Kontyngent Wojskowy uczestniczył w 3 operacjach – Enduring Freedom (2002-2007), International Security Assistance Force-ISAF (2003-2014), Resolute Support (2015-2021). Z misji afgańskiej do domu nie wróciło 43 żołnierzy, 200 natomiast zostało rannych. Tu zadać należy następujące pytanie: czy warto było umierać za Afganistan? Czy warto było działać w interesie amerykańskiego imperializmu i amerykańskiej walki o demokrację?
Odpowiedź wydaje się być oczywista. Ponadto obecna sytuacja pokazuje również, iż USA jest kiepskim sojusznikiem i traci rolę hegemona na arenie międzynarodowej.
Kolejnym problemem może okazać się kwestia imigrantów z Afganistanu. Emmanuel Macron i Angela Merkel deklarują już gotowość do przyjęcia ich, zaznaczając jednak, iż powinno odbywać się to w sposób kontrolowany. Bardziej zdecydowanie wypowiadają się przedstawiciele skrajnej lewicy. Przykładowo, przedstawicielka francuskiej Partii Socjalistycznej, Laurence Rossignol, wzywa przede wszystkim do przyjmowania kobiet, które uciekają przed „faszyzmem talibów”.
Niepokojące jest to, iż USA jeszcze przed przejęciem Kabulu przez talibów apelowało do polskiego rządu o przyjęcie nawet trzech tysięcy Afgańczyków. Czy scenariusz ten jest realny? Premier Morawiecki zapowiedział już gotowość do przyjęcia wszystkich tych, którzy przez ostatnie lata współpracowali z Polakami.
Wydaje się więc, iż czeka nas powtórka z kryzysu migracyjnego i promowania tak zwanej polityki multi-kulti przez lewicę. Czy Europa będzie w stanie obronić swoją tożsamość przed falą obcych przybyszów? Istnieją niestety uzasadnione obawy, że stanie się inaczej.
Wydarzenia w Afganistanie powinny być dla Polski lekcją: angażowanie się w obce konflikty nie przynosi nam żadnych korzyści. Oficjalna narracja MON głosi co prawda, iż Siły Zbrojne RP dzięki zdobytemu doświadczeniu m.in. na misji w Afganistanie są lepiej przygotowane do realiów współczesnego pola walki niż po jakichkolwiek ćwiczeniach i szkoleniach poligonowych. Obecność w Afganistanie miałaby natomiast rzekomo wzmocnić kontakty z sojusznikami. Niestety wydaje się, iż ogólny bilans zysków i strat wypada dla nas niekorzystnie. Zyskaliśmy bowiem przede wszystkim pozycję wasala USA i nowych emigrantów przy granicach. Nie wspominając już o żołnierzach, których misja w Afganistanie kosztowała zdrowie lub życie…
Małgorzata Jarosz