Artykuł: O błędach Sillonu i o błędach liberałów

Przyszło nam żyć w czasach, w których słowo „demokracja” odmienia się przez wszystkie przypadki, a ustrój demokratyczny uważa się zazwyczaj za „jedyny słuszny”. W niniejszym artykule pragnę natomiast przedstawić krytykę demokracji wyłożoną przez papieża Piusa X w encyklice „O błędach Sillonu”.

Sillon był ruchem polityczno-społecznym młodzieży francuskiej, skupionej wokół pisma „Le Sillon” (fr. bruzda), założonego przez Marka Sangniera w 1894 roku. Organizacja stawiała sobie za cel pogodzenie Kościoła Katolickiego z zasadami rewolucji francuskiej, socjalizmu i demokracji.

Podkreślić należy, iż papież nie szczędził młodzieży skupionej w Sillonie słów pochwały. Liderzy ruchu to osoby szlachetne, panujące nad namiętnościami i ożywione zapałem czynienia dobra. Silloniści wyszli naprzeciw tym, którzy cierpią i pracują, a przede wszystkim „podnieśli w szeregach robotniczych sztandar Jezusa Chrystusa”.

Niestety, nadzieje papieża zostały zawiedzione. Sillon nie zdołał bowiem obronić się przed protestanckimi i liberalnymi wpływami. Promował bowiem ten rodzaj demokracji, która w społeczeństwie przypisuje najwyższą władzę ludowi i dąży do zniesienia i zrównania klas społecznych.

Silloniści szczycili się również podniesieniem kwestii godności człowieka i nazbyt lekceważonego położenia klasy robotniczej. Chęć przywrócenia sprawiedliwego prawa pracy czy zaprowadzenia na ziemi rządów doskonalszej sprawiedliwości i miłosierdzia jest, rzecz jasna, godna pochwały. Nie wolno zapominać jednak, iż postęp istoty ludzkiej polega na rozwoju jej naturalnych predyspozycji, na ułatwieniu działaniu „nowych sił” w ramach ludzkiej natury i w zgodzie z jej prawami.

Papież poucza nas, iż Sillon posiada błędne wyobrażenie o ludzkiej godności, rozumie ją w taki sposób, jaki rozumieli ją filozofowie negujący naukę Kościoła. Pierwszym składnikiem godności miałaby być wolność, rozumiana w tym sensie, że każdy człowiek jest niezależny (wyjątkiem jest jedynie dziedzina religijna). Założenie to niesie za sobą dalsze wnioski: lud znajduje się pod kuratelą władzy niezależnej od niego samego, powinien zatem się od niej uwolnić. Robotnicy powinni natomiast odrzucić jarzmo nakładane przez nieuczciwych pracodawców.

Silloniści uznają co prawda konieczność istnienia władzy, ale pragną ją podzielić i zwielokrotnić w taki sposób, aby każdy człowiek stał się swego rodzaju monarchą. Władza de facto pochodzi od Boga, ale rzekomo miałaby pierwotnie tkwić w ludzie. Podobnie rzecz ma się z własnością – zostanie ona odebrana klasie prywatnych posiadaczy i zostanie upowszechniona w taki sposób, że każdy robotnik stanie się swego rodzaju pracodawcą.

Skoro władza jest ograniczona, to potrzebna jest inna siła, która by ją zastąpiła i stanowiła przeciwwagę dla jednostkowego egoizmu. Tą nową zasadą miałoby być umiłowanie dobra zawodowego i publicznego. Takie społeczeństwo de facto mogłoby obejść się bez władzy – serce człowieka wyrwane byłoby „z ciasnoty swych prywatnych spraw” i skierowałoby się ku sprawom zawodu, narodu, a nawet całej ludzkości. Jest to nic innego, jak znana triada: wolność, równość, braterstwo.

Papież Pius X przypomina, że doktryna o pochodzeniu władzy od ludu została potępiona przez jego poprzednika, Leona XIII: „Wielu współczesnych, idąc śladem tych, którzy w ubiegłym wieku przybrali miano filozofów, twierdzi, iż wszelka władza pochodzi od ludu, że przeto ci, którzy sprawują władzę w społeczeństwie, nie posiadają jej sami z siebie, lecz jako powierzoną im przez lud i to z tym zastrzeżeniem, że wola ludu, nadawszy im władzę, ma zawsze prawo im ją odebrać. Zupełnie przeciwny jest pogląd katolików, którzy wywodzą prawo rządzenia od Boga, jako naturalnego i koniecznego źródła władzy” (Encyklika Diuturnum illud). Owszem, wybór rządzących może być w niektórych przypadkach pozostawiony osądowi zbiorowości. Wybór ten jednak wskazuje jedynie rządzącego, ale nie daje mu tytułu do sprawowania władzy.

Gdyby to lud był dysponentem zwierzchności, władza stałaby się jedynie „cieniem i mitem”. Jeśli Sillon żąda potrójnej emancypacji: politycznej, ekonomicznej i intelektualnej, to przyszłe społeczeństwo nie będzie miało już ani zwierzchników, ani podwładnych. Porządek i reguła staną się zamachem na wolność, a podporządkowanie zwierzchności znaczyć będzie dla człowieka poniżenie. Pogląd ten nie znajduje potwierdzenia w społecznej nauce Kościoła. Posłuszeństwo w żadnym stopniu nie jest sprzeczne z ludzką godnością.

Papież potępił również głoszone przez Sillon pojęcie braterstwa. Braterstwo zakłada objęcie w ten sam sposób jednakową miłością i taką samą tolerancją wszystkich ludzi wraz z ich utrapieniami, zarówno duchowymi i moralnymi. Alternatywą musi być tu katolicki obowiązek miłości bliźniego, który polega na duchowym poświęceniu się i moralnemu doskonaleniu bliźnich, a także na gorliwym staraniu się o ich materialny dobrobyt.

Podkreślić należy, iż idea Sillonu nie była tylko filozoficzną abstrakcją, ale konsekwentnie wcielano ją w życie. Sillon nie posiadał bowiem hierarchii, kierowała nim elita wyodrębniona z tłumu w drodze naturalnej selekcji, tzn. narzucając się poprzez swoje przymioty oraz moralny autorytet. Nauka odbywała się bez nauczyciela, a co najwyżej z doradcą. Nawet ksiądz, który wstępował do Sillonu, musiał uniżyć swoją kapłańską godność i poprzez osobliwe odwrócenie ról stał się uczniem, który musiał dostosować się do poziomu swoich młodych przyjaciół.

Katolicyzm w wydaniu Sillonu zadowalał się wyłącznie demokratyczną formą rządu, którą uważał za najkorzystniejszą dla Kościoła. Religia została więc tu podporządkowana orientacji politycznej. W rzeczywistości nastanie powszechnej demokracji nie jest w żaden sposób istotne dla działalności Kościoła w świecie. Kościół powierzał zawsze narodom troskę o wybranie sobie takiego rządu, który uważają za najbardziej korzystny dla swoich interesów. Dlatego ogromnym błędem i niebezpieczeństwem jest poddanie katolicyzmu jakiejś formie rządu. W przypadku Sillonu było to tym bardziej niebezpieczne, ponieważ religia połączona została z typem demokracji, której idee są fałszywe.

Sillon na początku swojej działalności był wyraźnie katolicki i głosił pogląd, że demokracja będzie katolicka albo nie będzie jej wcale. Z czasem jednak zaczęto zadowalać się poglądem: „demokracja nie będzie antykatolicka”, zresztą tak samo, jak nie będzie antyżydowska czy antybuddyjska. Od działaczy wymagano jedynie, aby uznawali ten sam ideał społeczny i szanowali każdą wiarę. W rzeczywistości jednak nie ma prawdziwej cywilizacji bez cywilizacji moralnej, a prawdziwej cywilizacji moralnej bez prawdziwej religii. Dlatego Silloniście nie mogą wymawiać, że działać będą jedynie „na terenie rzeczywistości praktycznej”, gdzie nie jest ważne zróżnicowanie wierzeń. Praktyczne działania biorą zawsze charakter od religijnych przekonań.

Nie ulega wątpliwości, iż krytyka Sillonu wyłożona przez papieża Piusa X śmiało mogłaby być również krytyką współczesnego społeczeństwa. Kościół co prawda nie potępił nigdy demokracji jako sposobu wyboru rządzących, potępił natomiast pogląd, iż źródłem władzy jest wola ludu.

Żyjemy w społeczeństwie, które odrzuca Boga, a na jego miejsce stawia wolność osobistą. Robi to zarówno lewica, jak i prawica. Odrzuca się hierarchię, nie uznaje się żadnych autorytetów. Skutecznie wmówiono nam bowiem, iż podleganie władzy rzekomo uderza w naszą godność.

My narodowi radykałowie przynależymy do organizacji, która wyjątkowo ceni sobie zasadę hierarchiczności i karność. Dlatego we współczesnym świecie musimy być wzorem dla innych. Pamiętajmy jednocześnie o tym, iż wyższe miejsce w hierarchii społecznej nie powinno nigdy wiązać się z większymi przywilejami czy poczuciem bezkarności, ale z poczuciem odpowiedzialności za innych.

Małgorzata Jarosz

---

Podobają Ci się nasze inicjatywy? Wesprzyj nas

Udostępnij Tweet Udostępnij Wyślij