W przeddzień tragifarsy, jaka ma mieć miejsce w najbliższy weekend w Gdańsku (czyt. obchody 5.rocznicy śmierci Pawła Adamowicza).
W mieście pojawiamy się z plakatami, przypominającymi kim był za życia nieżyjący prezydent Gdańska.
Nie omieszkamy zwrócić uwagi na to jaki groteskowy prywatny folwark zdążył z niego zrobić z powierzonego mu miasta.
Dodatkowo podkreślimy obłudę wszystkich tych, tj. polityków (przede wszystkim platformy obywatelskiej etc.) oraz posłusznych im mediom.
Które to przez najbliższy weekend będą Adamowicza opłakiwać krokodylimi łzami.
Trzeba jednak pamiętać, że za jego życia dla własnych celów politycznych owe media mogłyby utopić tegoż prezydenta w łyżce wody.
Mając na uwadze ciążące na nim zarzuty prokuratorskie (a nie było tego mało, oj nie).
W ten co tu dużo mówić symboliczny sposób dajemy do zrozumienia.
Żenujący spektakl nazywający się dla niepoznaki obchodami rocznicy śmierci, jest tak naprawdę wiecem poparcia dla karykaturalnej następczyni miejskiego tronu oraz opcji politycznej, która zdążyła swego czasu wykląć „opłakiwanego”.
Nie należy zapomnieć, że sam „poległy” swoim stylem rządzenia Gdańskiem oraz agendą ideologiczną, jaką w tym czasie forsował.
Nie zasługuje na jakiekolwiek wspomnienie.