W ostatnich miesiącach w Gdańsku straszą plakaty i grafiki żenującej kampanii finansowanej z budżetu miasta pt. „Gdańsk miastem równości”.
W której to lokalne władze imputują, że każde inne zdanie (oprócz aprobującego) na temat imigrantów, mniejszości seksualnych itp. To mowa nienawiści.
Cechą charakterystyczną tejże kampanii jest hasło „Nie ma miejsca na ale…”. Co zdaje się sugerować nienaganność etyczną obecnej ekipy w magistracie gdańskim.
Dlatego też z końcem stycznia w Gdańsku pojawiły się plakaty ze znanym i najbardziej pasującym hasłem „Gdańsk małą Sycylią”. Na których przywołane zostały sytuacje, w których władze miasta i oscylujące wokół niego środowisko, dziwnym trafem już nie ma tak sprecyzowanych poglądów i klarownego stanowiska.
Zdając sobie sprawę jak bardzo ogłupiona „serdecznością” prezydent Gdańska jest duża część mieszkańców spodziewaliśmy się, że nasze grafiki nie powiszą zbyt długo. Lecz już teraz wiemy, że było trochę inaczej, a akcja cieszy się , nomen omen, serdecznym oddźwiękiem.
Jest nadzieja w gdańszczanach 😉